Menu

29.04.2018

... #5

Gdy rozkoszowałam się przepysznym jedzeniem przygotowanym najprawdopodobniej przez gosposię, on przerwał ciszę, która mogłaby trwać wiecznie.
-Sofii... teraz będziesz tu ze mną... - podniosłam głowę by na niego spojrzeć - I chce byśmy się lepiej poznali. Nie tylko seksualnie, ale jak dorośli ludzie, rozumiesz? - no w tym momencie chciałam w niego rzucić nożem, który miałam w ręce.
-Tak rozumiem. Jeszcze nie zgłupiałam, ale wiesz Markusie. Ja mam własne życie, gdzie mam jeszcze studia i pracę... - powiedziałam nadzwyczaj spokojnie.Chodź w głębi siebie już go dusiłam paskiem.
-Domyślam się... Więc zrobimy tak. Ja ci pozwolę zabrać rzeczy z tamtego mieszkania, ale to absolutnie wszystkie, będziesz chodzić na studia, a z pracy zrezygnujesz bo kasy mam pod dostatkiem. - jego odpowiedź mnie nie zachwycała, zaczęło się we mnie gotować jak w czajniku.
-Czemu masz za mnie decydować? Nie chcę rzucać pracy i się stamtąd wyprowadzać. Chcę mieć normalne życie, a nie być pod czyjąś kontrolą. - wysyczałam przez zaciśnięte zęby
-Ale już za późno... - patrzałam jak ten palant sączy to mało wytworne wino. Gdybym ja tu była gospodarzem, zadbałabym nawet, żeby mojemu więźniowi smakowało wino. W tym momencie skarciłam się w myślach za taką głupotę.
-Nie prawda. Dla ciebie jest za późno... ja mogę się z tobą spotykać, ale nie być uwięziona w twojej klatce. - jak gdyby nigdy nic wstałam od stołu i zeszłam po schodach, a za mną podążał Markus najwidoczniej rozbawiony tą sytuacją. Gdy już zeszłam z trzeciego piętra szłam prosto do wielkich drzwi. Z kuchni na dole wychyliła się starsza kobieta. Była zaskoczona moją determinacją. Mnie tak łatwo się nie złamie.
-I gdzie pójdziesz bez kasy, telefonu i kluczy... -zaśmiał się za mną Markus, a ja zdębiałam. Kurwa jak ja mogłam o tym zapomnieć, ale nawet jeśli nie mam kluczy to Swietłana pewnie dalej jest w mieszkaniu bo nie miałaby gdzie się podziać. Westchnęłam i i tak wyszłam z wielkiej posiadłości. - No i co teraz. Nie wiesz gdzie jesteś. - najwidoczniej moje zachowanie bawiło mężczyznę, który stał cały czas za mną. Miałam dwie opcje - wrócić do środka i zostać w klatce, lub iść w las i zostać zjedzona... przynajmniej moje ciało nie poszło by na marne. Pobiegłam przed siebie. Wolałam biec blisko ścieżki. Mam szanse gdzieś wybiec, znaleźć cywilizacje i zgłosić go na policję. Biegłam, ale przez panujący tu mrok mnie zauważyłam wielkiej gałęzi, na którą się nabiłam stopą. Syknęłam z bólu i usiadłam. Byłoby trudno to wyciągnąć, a z moim szczęściem doszłoby jeszcze do zakażenia. Po niedługim czasie podszedł do mnie ten sam mężczyzna, który miał ze mnie po prostu ubaw. Podniósł mnie jak worek kartofli i przerzucił przez ramię, trochę się szarpałam, ale nic sobie z tego nie zrobił. A sama muszę stwierdzić, że do lekkich kobiet nie należę. W końcu moja figura musi posiadać chociaż jeden minus. Prowadził nas znów do tej wielkiej rezydencji. Gdy już byliśmy na trzecim piętrze, rzucił mną o kanapę i zerwał bluzkę i spodnie. Założył koszulę w której byłam rano i przykuł kajdankami do nogi kanapy. Nie miałam jak się ruszyć. Widziałam jak się patrzy na mój tyłek w tych majtach. Opatrzył mi nogę.
-Dobranoc Sofii... - z uśmiechem rozebrał się do bokserek i poszedł do swojej sypialni
Ja nie mogłam zasnąć, a z pokoju słyszałam jak chrapie, wiec byłam pewna, że śpi. Chciałam się uwolnić ale noga od kanapy była za gruba bym mogła na luzie wyciągnąć drugą kajdankom.
Zasnęłam w końcu i spałam w dosyć nie komfortowej dla mnie pozycji, ale nic z tym nie mogłam zrobić. Gdy tak spałam poczułam chłód na moim tyłku, jakby ktoś pozbył się ubrania z tej części ciała. Mruknęłam tylko obracając się na plecy, nagle moje nogi sam się rozłożyły i jedna była na oparciu kanapy, a druga na ziemi.
-Mmm.. co jest..? - podniosłam głowę i w momencie chciałam odskoczyć, ale byłam trzymana za biodra i było trudno - Co ty do cholery wyprawiasz?! - krzyknęłam na siedzącego przede mną Marcusa.

16.04.2018

... #4

Gdy otworzyłem oczy i zobaczyłem Sofii u mojego boku, to chciałem ją wycałować i zarazem przelecieć jeszcze w tym momencie, ale się powstrzymałem. Przygotowałem dla niej moja koszule i jakieś majtki, które przeważnie są jakiś prostytutek. Kazałem Lorein je wyprać, tak samo jak jej ubrania, które wręcz capiły alkoholem i potem. Wyjąłem jej rzeczy jak telefon, czy portfel na stolik nie daleko mojego łóżka. Była taka seksowna, śpiąc wtulona w moją kołdrę. Przed wyjściem przejechałem jeszcze ręką po jej zgrabnym biodrze.
Po moim wyjściu, miałem tylko telefon od Lorein, że dziewczyna się obudziła. Ja wtedy byłem w samochodzie, czekają na moich ludzi do towaru. Muszę zrobić sobie wolne do tych debili, bo mnie wykończą. Jak czegoś nie zgubią, to ukradną i są z tym same problemy. Za jakieś dwa tygodnie przyjeżdża mój wspólnik z Rosji i wyprawia na swój powrót wykwintny bankiet. Jak zawsze jestem na niego zaproszony, jako gość honorowy. Ale do tego wydarzenia mam jeszcze dużo czasu. Do późnej godziny albo odbierałem towar lub go sprzedawałem za o wiele wyższe stawki. Byłem zmęczony tym, ale świadomość zobaczenia Sofii od razu dodała mi sił. Wszedłem do willi z wielkim hukiem. Powiedziałem gosposi by zrobiła dla mnie i Sofii kolację. Poszedłem do niej na moje prywatne trzecie piętro nikomu tam nie wolno oprócz Lucasowi. Otworzyłem drzwi do mojego pokoju i ona tam leżała, na moim łóżku. Westchnąłem i do niej się przybliżyłem.
-Mm... Witaj Sofii..- wymruczałem w jej słodką szyje, co spowodowało, że dziewczyna skoczyła jak poparzona. Rozbawił mnie ten widok - Spokojnie to tylko ja. - nie powstrzymałem śmiechu. jeszcze jej mina. Rozkoszna zwierzyna. Zauważyłem, że chce wstać z łóżka i pójść sobie.
-To nie było śmieszne i chce wrócić do domu. - powiedziała na mnie patrząc, ja tylko prychnąłem śmiechem i przyparłem ja do materaca. Co było dla mnie banalnie łatwe.
 -Nie ma mowy. - złapałem jej nadgarstki i trzymałem je nad jej głową. Zbliżyłem się do niej i do jej szyi - Jesteś moja. Nie pamiętasz jak mówiłaś, że już jesteś wolna.... -musiałem się pochwalić moim białym uzębieniem. Chciała się wyrywać, ale szło to w las bo byłem silniejszy. Położyłem nogę pomiędzy jej uda by przejechać po jej cipce. Jej wzrok mówił zam za siebie, że nie wie co się dzieje, ale ja wiem. Chce ją tu i teraz, no może po kolacji.
-Masz piękne ciało Sofii... idealne by pieprzyć je całymi dniami. Nie wierzę, że całe życie mogłaś marnować takie ciało Jeszcze ten związek z jakąś dziewczyna, która pewnie cię nie zaspokajała. - jej ciało samo mnie kusiło czułem jak robi się pode mną wilgotna. Przejechałem ręką po jej biodrze, a potem posadziłem na łóżku. Teraz to już ledwo mogłem wytrzymać by się z niej nie śmiać. Wyglądała jakby mózg jej się zwiesił  -No to chodź... zjesz ze mną kolacje.- czekałem, aż się ogarnie ale to już trwało za długo. Wziąłem ją na ręce i zaniosłem do jadalni. posadziłem na krześle i sam poszedłem też usiąść przy stole pełnym jedzenia. Sofii na długo się zacięła.
-Jedz póki jest ciepłe...- powiedziałem a ona na mnie spojrzała, a potem na stół.
-E.. Dziękuje?! Smacznego. - powiedziała skołowana, ale jadą. Ja cały czas na nią zerkałem. Już wróciła do żywych, gdy tylko zaczęła jeść. Nie dziwie się kuchnia Lorein jest boska. Jedliśmy w ciszy, którą postanowiłem przerwać.
-Sofii... teraz będziesz tu ze mną... - zacząłem i ona podniosła głowę - I chce byśmy się lepiej poznali. Nie tylko seksualnie, ale jako dorośli ludzie, rozumiesz?
-Tak rozumiem. Jeszcze nie zgłupiałam, ale wiesz Markusie. Ja mam własne życie, gdzie mam jeszcze studia i pracę... - powiedziała nadzwyczaj spokojnie.
-Domyślam się... Więc zrobimy tak. Ja ci pozwolę zabrać rzeczy z tamtego mieszkania, ale to absolutnie wszystkie, będziesz chodzić na studia, a z pracy zrezygnujesz bo kasy mam pod dostatkiem. - wytłumaczyłem jej to i nie była zadowolona
-Czemu masz za mnie decydować. Nie chce rzucać pracy i  stamtąd się wyprowadzać. Chce mieć normalne życie, a nie mam być pod kogoś kontrolą. - powiedziała zła
-Ale już za późno... - westchnąłem pijąc wino
-Nie prawda. Dla ciebie jest za późno... ja mogę się z tobą spotykać, ale mnie być uwięziona w twojej klatce. - Wstała i chciała pójść. poszedłem jeszcze spokojny za nią. Lorein, aż się zdziwiła widząc Sofii
-I gdzie pójdziesz bez kasy, telefonu i kluczy... - zaśmiałem się, a ona chyba chciała się zabić za, to że zapomniała o takich rzeczach. Westchnęła, ale i tak wyszła - no i co teraz. nie wiesz gdzie jesteś. - świetnie się bawiłem drocząc się z tą kobietą. Ten las tylko znają osoby z mafii. Jak ona się tam zapuści to nie wróci. Pobiegła w las. blisko drogi. Ja jeszcze cierpliwy poszedłem za nią. Znalazłem ją nie daleko bo w jej but wbił się kolec i skaleczyła się w stopę. Nie dziwię się, ciemnio jest. Wziąłem ja przerzuciłem przez ramię i poszedłem do domu. Trochę zły prawie rozerwałem jej ubrania. Została tylko z tych seksowych majtkach i mojej koszuli. przypiąłem jej rękę do kanapy w moim salonie kajdankami. Opatrzyłem jej ranę i sam się rozebrałem. spojrzałem na nią z uśmiechem
-Dobranoc Sofii... - i poszedłem do mojej sypialni. Będzie spać tam za karę. Niech się cieszy, że to kanapa a nie zimna piwnica.

10.04.2018

... #3

Obudziłam się może o dziesiątej albo o dwunastej do tej pory jestem skołowana i nie wiem. Głowa mi pęka jak diabli, już nigdy nie pije tak dużo alkoholu pod wpływem emocji. Siedziałam przymulona na wielkim łożu, prawie naga bo czułam na sobie moje bokserki. Przetarłam ręką twarz by się rozejrzeć po pomieszczeniu, które było zaaranżowane specjalnie pod gust jakiegoś mężczyzny. Z radia, które znajdowało się na szafce nocnej leciała muzyka, gdy dotarła do mojego ucha to spostrzegła, ze to piosenka Eda Sheerana - Shape of You.

"
The club isn't the best place to find a lover
So the bar is where I go... " 


Nie lubię angielskich piosenek bo jestem przyzwyczajona do Hiszpańskich lub Rosyjskich ze względu, że to leciało w domu, ale akurat ten fragment mnie poruszył. Po niedługim  czasie usłyszałam otwierające się drzwi na przeciwko łóżka. Podniosłam zmęczony wzrok w tym kierunku. Przez drzwi weszła starsza kobieta.
-Już wstałaś kochana? - podeszła i położyła na stoliku nie daleko łóżka tacę z śniadaniem, a mi podała leki i wodę do popicia. Nie ufnie je wzięłam, do ręki patrząc na kobietę.
-Gdzie ja jestem? - zapytałam ochrypłym głosem.
-Pan Markus Cię tu przyprowadził i kazał się tobą zająć. - Markus... to imię krążyło mi po głowie.
-Dziękuję nie potrzeba. Ubiorę się i już mnie nie ma.- nie byłam jakoś szczęśliwie przekonana do tego faktu, że  jestem w jego łóżku, a faceta co ledwie znam. Przez taką ilość alkoholu urwał mi się film i nie jestem pewna czy do czegoś doszło po między nami.
-Nie wiem kochana, czy to dobry pomysł lepiej poczekaj aż Markus przyjdzie. - powiedziała spokojnie - Weź leki  i zjedz. Twoje ubrania wzięłam do prania bo zapach alkoholu przesiąkł przez nie i nie nadawały się byś je założyła. Za jakiś czas wyschną i ci je oddam. - powiedziała i wyszła zamykając drzwi na klucz. Moje rzeczy jak portfel czy klucze były też na tym samym stoliku co śniadanie, ale w co ja miał się ubrać. Usiadłam naga na krańcu łóżka obcego faceta. Byłam wręcz osłabiona, więc zbierało mnie na wymioty.
-Hmm.. gdzie ten Markus może mieć łazienkę - rozejrzałam się i wstałam i okazało się, że po nie  długim czasie  ją znalazłam. Wzięłam szybki prysznic, chcąc najszybciej się stąd wydostać, ale gdy wyszłam znów do sypiali mężczyzny to w pokoju było już jasno, przez odsłonięte rolety i łóżko było pościelone, a na nim czysta bielizna i koszula. Gdy podeszłam w tamto miejsce owinięta ręcznikiem, wzięłam karteczkę w niej było napisane.
"Tu masz czyste ubranie i bieliznę. Od dziś należysz do mnie i nie sądzę byś szybko stąd wyszła. Ja  wrócę późno, więc rozgość się. ~Markus" 

-Nie no to chyba jakieś żart... - mruknęłam czytając to, a potem widząc, że majtki są całe w koronkę, były wręcz prawie przezroczyste. Założyłam to jednak bo nic innego nie miałam. Jeszcze ta koszula ledwo to zasłaniała. Przyglądałam się śniadaniu jakiś czas i poczułam teraz jaka jestem głodna. Wzięłam kanapkę i zjadłam. Siedziałam tak w tym pokoju, bo nic innego mi nie pozostało. Sprawdzałam kilka razy czy drzwi nie da się wyważyć, ale nie. Po czternastej przyszła znów ta kobita, zabrała tace i oddała moje ubranie. Omal od razu je na siebie założyłam, do raz u czuła się lepiej.
-Przepraszam, wie pani kiedy będzie Markus bo chce wrócić do własnego domu.
-Nie wiem, kochana. Musisz tu siedzieć i czekać. - powiedziała i nic innego minie pozostało jak czekać do powrót Markusa. Rozważałam skoczyć przez okno, ale z trzeciego piętra to bym daleko by nie uciekała,bo pewnie bym złamała nogi. Wielki huk oznajmił o jego przybyciu, co mnie wzbudziło z drzemki. Nudziłam się jak nie wiem co, telefon mi się rozładował, a w jego rzeczach nie mogłam czegokolwiek znaleźć. Leżałam z zamkniętymi oczami będąc w pół śnie.
-Mm... Witaj Sofii.. - wymruczał to w moją szyję co spowodowało, że od razu się od niego odskoczyłam. Serce omal mi nie wyskoczyło z piersi - Spokojnie to tylko ja. - zaśmiał się. Ja nie byłam w humorze do żartów. Chciałam wstać z łóżka, by już mógł mnie stąd wypuścić. 
-To nie było śmieszne i chce wrócić do domu. - powiedziałam gdy na niego spojrzałam. On się znów zaśmiał i przyparł mnie do materaca.
-Nie ma mowy. - złapał mnie za nadgarstki i przytrzymał je nad moją głową. Ustami znalazł się na szyi - Jesteś moja. Nie pamiętasz jak mówiłaś, że już jesteś wolna.... - pokazał swoje zęby w uśmiechu. Był silniejszy i spokojnie przyparł mnie do łóżka jedną nogą.Spojrzałam na niego oszołomiona, gdy mnie tak położył.
-Masz piękne ciało Sofii... idealne by pieprzyć je całymi dniami. - Nie wierzę, że całe życie mogłaś marnować takie ciało Jeszcze ten związek z jakąś dziewczyna, która pewnie cię nie zaspokajała. - przejechał ręką po moim biodrze, po czym mnie normalnie posadził na łóżku. Ja już nie wiedziałam co mam robić, mój umysł był jednym wielkim kłębkiem myśli, które były tak nie zgodne ze sobą.
-No to chodź... zjesz ze mną kolacje. - powiedział, a po jakimś czasie sam mnie wziął na ręce ze względy na to, że ja ledwo mogłam się teraz ruszyć. Mój mózg był teraz jak jedna wielka papka. Z jednej strony, on chce mnie tylko pieprzyć, jak sam to powiedział, a z drugiej jest normalny. Można tak powiedzieć, że jest w jakimś sensie normalny. Posadził mnie przy wielkim stole. W wielkiej jadalni, która miała połączenie z kuchnią, barem, a też z dużym salonem. Czułam się tym wszystkim przytłoczona.
-Jedz póki jest ciepłe...
-E.. Dziękuje?! Smacznego. - nadal nie rozumiałam o co mu chodzi, ale musiałam coś zjeść bo mój brzuch dawał o sobie znać. Co spowodowało u mnie zakłopotanie, bo nie lubię jak ktoś słucha moich kiszek.

Trzecia aktualizacja...

9.04.2018

... #2

Zwykły poranek. Promienie słońca chciały mi dziś jak na złość wypalić powieki. Wstałem ospały, przetarłam ręką twarz by rozejrzeć się po mojej dużej sypialni. Poszedłem się załatwić i umyć. Dziś o ósmej ma przyjechać towar i muszę tego dopilnować by się zgadzał. Handel narkotykami i czasem bronią nie należy do  prostych i przyjemnych zajęć jak pieprzenie się z dziwkami, które zaczynają mnie nudzić bo każda prawie podobna a techniki to już są takie same. Wyszedłem z łazienki do sypialni w samym ręczniku i przeszedłem do garderoby. Ubrałem się jak zawsze w czarny garnitur i takiego samego koloru koszulę. Gdy już byłem gotowy poszedłem coś na szybko zjeść do kuchni, gdzie już od dawna była Lorein. Starsza kobieta, która pracowała w tym domu jak jeszcze mój ojciec żył. Wychowywała mnie gdy też moja matka, została zabita w moje piąte urodziny. To była i jest dla mnie trauma.
-Witaj kochaniutki... - uśmiechnęła się do mnie dając mi na blat wyspy talerz z kanapkami, które szybko z niego zniknęły. Już miałem się z nią żegnać gdy jak zawsze mi powiedziała mi bym na siebie uważał. Na co tylko się uśmiechnąłem lekko pod nosem i przytaknąłem, że będę uważać.
-Witaj szefie. Towar jest w drodze. - powiedział Lucas, moja prawa ręka i najlepszy kumpel odkąd uratowałem jego i jego siostrę z trudnej sytuacji rodzinnej. Pomaga mi ogarnąć wszystko w naszej mafijnej rodzinie. Przejąłem ten interes po ojcu, było to dla mnie trudne, ale nie mogłem mu pokazać, że jestem miękki. Swojego pierwszego człowieka zabiłem w wieku szesnastu lat, a na dziwki już chodziłem rok później. Bardzo szybko tata mnie to wprowadził, ale musiał mieć kogoś kto po nim to przejmie, a że jestem jego synem to mi najbardziej ufał.
Dojechaliśmy na miejsce moim czarnym sportowym BMW. Weszliśmy do wielkiej hali i czekałem na towar. Gdy dostawca się łaskawie zjawił przeliczyłem wszystko dwa razy.
-Nie zgadza się! Gdzie jest kurwa dwa kilko kokainy?! - wrzasnąłem na mężczyznę i  jego chłopaków. Darłem tak na nich ryj gdy jeden z moich ludzi nie przyprowadził dwóch złodziejaszków.
-Markus mamy ich. - powiedział mój człowiek i oddał mi dwie paczki po kilogram. Dostali po mordzie dla nauki. Tak to wszystkie interesy dobrze szły więc wieczorem mogłem mieć czas dla siebie. W willi przebrałem garnitur na luźne ciuchy zostawiając czarną koszulę. Na nią nałożyłem skórzana kurtkę i do tego dżinsy. Lucas zawiózł mnie do baru, który jest najtańszy i najlepszy. Do tego jest na moim terenie, więc mogę pić za free. Było już grubo po dwudziestej pierwszej no prawie była dwudziesta druga. Podszedłem do baru i zobaczyłem dziewczynę dwukolorowymi i długimi włosami. Usiadłem obok, ale nie zwracała na mnie uwagi. Widać było, że albo ciężki dzień w pracy miała lub po prostu okres. Jęknęła ze złości, wcześniej opierając czoło o blat.
-Zły dzień? - pytam by zagadać do atrakcyjnej kobiety. Jej kształtne ciało widać już było z daleka, a jak się podeszło bliżej to można było dojrzeć nie wiele ciemniejszą karnacje i zielone, jak szmaragd oczy, które mogły przypominać kocie.
-Wręcz chujowy wieczór... - odzywa się podnosząc głowę - Barman jeszcze raz whisky z lodem... - prosi o to mężczyznę za ladą. Nie podejrzewał bym, że kobiecie smakuje taki trunek. Przez to zaimponowała mi bardziej i postanawiam zapłacić za nią.
-Dzięki, ale mnie jeszcze stać... - obraca się w moim kierunku by na mnie spojrzeć.
-No to zostaw sobie na coś innego. - robię to samo co ona i przyglądam się jej. Jej bluzka jest opięta przez jej wielki naturalny biust. Jej oczy są hipnotyzujące, a jej uroda widać, że jest z latynoskich krajów. Jest młodsza ode mnie, ale widać że dużo przeżyła.
-Niech ci będzie...- odpowiada poprawiając się na siedzeniu. Napiła się i widać było, że jest mocne, ale nic sobie z tego nie zrobiła. Nasza rozmowa jakoś się potoczyła. Dowiedziałem się, że jest z Hiszpanii, że ma na imię Sofii z wiekiem było trudniej bo kazała sobie zgadywać, ale zgadłem za pierwszym razem.
-To czemu masz taki chujowy wieczór? - zapytałem po jakimś czasie już widać, że pijana dwudziestoczteroletniej dziewczyny obok mnie.
-Dziewczyna mnie zdradziła...-  mruczy pijana - Z jakimś Maksem i ona ma jego dziecko w brzuchu! - uderza o blat i widać, że ma dużo siły w tym ciałku - Kurwa! Kochałam ją, a ona mnie zdradziła! - syczy przez zęby zła.
-No to źle... - mruczę tak samo pijany. Ja dużo nie potrzebuje, ale moje trunki od jej były kilka razy mocniejsze.
-Mówiłam, że chujowy.
-To czekaj jesteś lesbą? - patrzę na nią trochę z pod przymrożonych oczu
-Niee... jestem Bi... czyli jadę na dwa fronty... - uśmiecha się i porusza brwiami znajomy mi sposób i odwzajemniam ten uśmiech. Dużo czasu nie potrzebowałem i zasnęła. Pochrapywała na blacie, co najprawdopodobniej jest spowodowane, że ma trochę przekrzywiony nos. Zadzwoniłem do Lucasa by przyjechał co zrobił. Pijaną Sofii wziąłem ze sobą bo nie przepuszczę okazji stracić takiej szansy. Chłopak nawet się nie pytał tylko zawozi mnie do mieszkania. Trafiam jakoś do mojej sypialni, ale jest dosyć upity i obijam się z dziewczyną na rękach, co nie robiło na niej wrażenia bo ma mocny sen. Położyłem ją na moim łóżku. Rozebrałem siebie i potem ją. Została tylko w bokserkach. Przyglądałem się jej ciału i zauważyłem tatuaż na lewym ramieniu, ale byłem tak zmęczony, że zasnąłem przy niej, przyciągając do swojego umięśnionego ciała.

8.04.2018

...

Normalny nudny dzień w pracy. Moja monotonia mnie już denerwuje, bo nie mam na nic czasu. Jak nie nauka na studia, a to praca. Jest tak już kilka lat, a konkretniej to trzy i pół. Dzisiejszego wieczoru wracam jak na siebie dosyć wcześnie do mieszkania. W kuchni była moja cudowna dziewczyna, do której się od razu przytulam.
-Witaj, skarbie...- mruczę w jej szyję i całuje. Ona się jak zawsze lekko uśmiecha i głaszcze moje włosy.
-Hej, Sofii. Jak w pracy? - codzienne pytanie
-Nic nowego... tłumy ludzi w barze. ale dziś akurat mnie wzięli na zmywak. -nie przepadam za tym bo moja skóra robi się sucha i szorstka od płynu do mycia naczyń. Chcąc się zrelaksować, dokuczam Swietłanie. Ona przeważnie się tak uroczo denerwuje, co bardzo lubię. Przypominam sobie jak poznałyśmy się w jakimś klubie cztery lata temu. Patrzyła się na mnie jak tańczę i sama dołączyła, do tej pory pamiętam jak agresywnie w kiblu walczyłyśmy o dominacje na języki.
-Idź się ogarnij, zjemy kolacje i spać. Jutro mamy wolne i chce być cały dzień z tobą - mówi dając mi całusa w czoło. Ja poszłam wziąć szybki prysznic, a potem poszłam do naszej sypialni by się ubrać. gdy grzebałam w bieliźnie znalazłam coś dziwnego. Masze ciuchy są razem ale wiem co jest której. Zakładam bokserki i bokserkę. Grzebię dalej i stoję jak wryta. To jest test ciążowy. Co on tu robi... mam pustkę w głowie. Nie przypominam sobie byśmy o dziecku gadały. Bo mamy, co mamy, czyli nie wielkie mieszkanie i pracę, z której czami jest wyżyć, ale dajemy sobie rade. Siadam na łóżku i drapię się po karku. Ten test jest pozytywny jak pokazują dwie kreski. Byłam tak zdezorientowana, że poszłam z nim do dziewczyny.
-Kochanie? Kochanie możesz mi wyjaśnić co to jest?! - zaczynam trochę podnosić głos bo robię się zła. Ona mnie zdradziła? Takie pytanie krąży mi po głowie.
-No test ciążowy... - mówi nie pewnie
-To akurat wiem i to bardzo dobrze, ale czemu on był w szafce z bielizną i czemu jest pozytywny?!-naciskam dalej. To nie daje mi spokoju.
-No bo wiesz... - świetnie będzie kłamać. Znam jej "No bo wiesz..." Jakoś wcześniej nie zwracałam na to uwagi, ale teraz to mnie to irytuje. Mam ochotę jej strzelić w twarz, ale nigdy w życiu na nikogo nie podniosłam ręki, nie licząc samoobrony - Ten test jest Anastazji... - zaczynam się trząść ze złości i we, że musi już przestać kłamać bo mnie wyprowadzi z równowagi i zacznę krzyczeć.
-Mów prawdę... - mruczę przez zęby
-Jest mój... - obraca głowę - Ja nie chciałam, to samo wyszło...
-Jak samo wyszło!!! Zdradziłaś mnie! - wybucham. Ona się trzęsie z moich krzyków - Z kim!?
-Pamiętasz tego  chłopaka, z mojej uczelni... - Nadal  nie chce na mnie patrzeć w moje oczy bo wie, że znajdzie tam huragan złości.
-Max?! Z tym dupkiem! - zaciskam rękę w pięść - On przecież nie jest materiałem na ojca Swietłana.
-Byłam pijana tak! Bo ciebie nie ma większość czasu i poszłam z koleżankami do klubu się zabawiać. Upiłam się i on mnie zabrał do siebie. Zaspokoił moje żądania, ale nie sądziłam, że zajdę w ciąże! - zaczyna płakać i krzyczeć. Ja już mam ciekną granice by jej nie uderzyć. Wściekła poszłam się ubrać. Wzięłam klucze, portfel, telefon. Założyłam kurtkę dżinsową i buty.
-Gdzie idziesz?- pyta smutna
-Nie twoja sprawa... spakuj się i wynoś się... Nie mam zamiaru wychować dziecka tego faceta. - warczę i zatrzaskuje za sobą drzwi. Poszłam do najbliższego baru by się upić. Byłam taka wściekła, że alkohol nie działał. Do mnie przysiadł się jakiś mężczyzna. Jest dobrze zbudowany widać to opiętej kurtce skórzanej. Położyłam głowę na blacie baru i jęczę zła.
-Zły dzień? - odzywa się przybysz
-Wręcz chujowy wieczór... - mruczę - Barman jeszcze raz whisky z lodem... - Mówię i gdy mam zapłacić kasę kładzie facet obok - Dzięki, ale mnie jeszcze stać... - odzywam się i obracam w jego kierunku.
-No to zostaw sobie na coś innego - on obraca się w moim kierunku. oglądam uważnie jego twarz, ma kilku dniowy zarost i podkrążone oczy, ale jest młody. Strzelam że ma trzydzieści pięć, sześć lat. Jego oczy są bursztynowe oczy, które wręcz świecą w ciemność. ma czarną koszule co dziwnie nie pasuje do kurtki, ale zarazem jest to interesujące.
-Niech ci będzie... - jestem typem osoby uważnej więc jak zawsze chce iść na imprezie do kibla to wypijam trunek do końca  by mi nie wrzucili tabletki gwałtu. Biorę moje whisky i sączę. Jak zawsze gorzkie i ostre. Nawet po kilku minutach między tym facetem zaczęła się rozmowa o byle czym i tak dowiedziałam się, że ma imię Markus i jak dobrze obstawiałam miał trzydzieści pięć lat.
-To czemu masz taki chujowy wieczór? - pyta
-Dziewczyna mnie zdradziła... - mruczę już pijana. Alkohol nie dawno zaczął dawać o sobie znak - Z jakimś Maksem i ona ma jego dziecko w brzuchu! - wale o blat - Kurwa! Kochałam ją, a ona mnie zdradziła! - warczę zła.
-No to źle... - mruczy też pijany Markus.
-Mówiłam, że chujowy
-To czekaj jesteś lesbą? - spogląda na mnie
-Niee... jestem Bi... czyli jadę na dwa fronty... - mówię z moim zboczonym uśmiechem, który wywołuje alkohol. On też się uśmiecha i po jakimś czasie po prostu zasypiam głową na ladzie. Mam twardy sen, przez co nie czuje jak mnie, ktoś wynosi z lokalu.