Menu

14.06.2016

Chce być normalna, czy to takie trudne? (Cz.5)

-To co zrobiłam było głupie. Po czorta się do niego odzywałam. Jak go spotkam na ulicy to będę mieć przestane, bo w miejscu publicznym nie powinnam używać telekinezy. Co za złamas! - gadałam cały czas do siebie, leżąc na łóżku. Odwróciłam głowę w stronę mojego biurka, a potem na bas stojący koło niego. - Może pójdę rozładować moje ADHD'e, bo oszaleję.- przebrałam się w coś wygodniejszego. Po piętnastu minutach byłam gotowa do wyjścia. Byłam ubrana w czarne rurki z dziurami, które opinały się na moich udach i dupie. Miałam też bluzkę z napisem mojego ulubionego zespołu i przydużą czarną bluzę z wielkim nadrukiem skrzydeł na plecach. Wzięłam gitarę, napisałam list tacie gdzie będę i założyłam czarne trampki.Wyszłam zakładając kaptur na głowę by nikt mnie nie rozpoznał.

Półgodziny później

Właśnie wchodziłam na zaplecze klubu, w którym czasami grywałam, dla zabawy.Gdy już byłam w środku zdjęłam kaptur i poszłam do pokoju pracowników. W środku był Konrad, mój kumpel i szef tego klubu.
-Mars! Jak ja dawno cię nie widziałem. Co teraz porabiasz? - wstał z krzesła i podszedł do mnie. Przywitaliśmy się jak zwykle naszym uściskiem.
-Eee... Nic takiego. Właśnie zaczęłam liceum. Uciekałam przed pedofilem, który okazał się być w tej samej klasie co ja i mam teraz przejebane, ale tak to wszystko jest ok. - skończyłam odkładając gitarę.
-Że jak? Gonił cię jakiś zboczeniec, a ja teraz się o tym dowiaduję! Nic ci nie zrobił?! - zaczął sprawdzać mnie czy przypadkiem nie mam gdzieś malinki.
-Ogarnij się, nic mi nie zrobił, ale ja tobie zaraz coś zrobię jak mnie nie puścisz. - spokojnie ode mnie odszedł, ale nadal stał blisko.
-W ogóle co cię tu sprowadza?
-Nuda, ADHD i jeszcze raz nuda.
-To idź się poucz. - pomachał ręką, a ja wybuchłam śmichem. Padłam na podłogę i zaczęłam się turlać. Gdy do pokoju weszli Hubert, Marcin, Jack.
-Co jej się stało? - zapytał Hubert podchodząc do Konrada.
-Powiedziałem, że ma się iść uczyć jak się jej nudzi. - powiedział naburmuszony. Zaczęłam się głośniej śmiać. Podszedł do mnie Jack z Marcinem.
- Mars... spokojnie. - powiedział Jack łapiąc mnie za nadgarstki. Płakałam ze śmiechu.
-Dobra, puść mnie. - jak powiedziałam tak zrobił. Wytarłam łzy. Hubert miział się z Konradem - Ludzie jestem tolerancyjna, ale nie przymnie, błagam. - Konrad spojrzał na mnie tylko i dalej całował Huberta. - A więc chcesz mnie zdenerwować, dobrze. Chłopcy..- odwróciłam się do Jacka i Marcina - A wy to teraz idziecie na scenę, czy już zeszliście?
-Nie właśnie będziemy szli więc możesz już iść. -powiedział Marcin
-Oki. -wyszłam z pokoju biorąc po drodze gitarę. Podeszłam do baru przywitałam się z Wojtkiem (barmanem). Położyłam gitarę, a bardziej pokrowiec. Wydostałam z opakowania bas i usiadłam na taborecie, które było specjalnie dla mnie i zaczęłam stroić bas. Chłopcy  przyszli i zaczęliśmy grać. W połowie granie zorientowałam się, że ktoś uporczywie się na mnie patrzy, ale to zignorowałam. Gdy skończyliśmy wszyscy bili nam brawo. Odłożyłam bas i podeszłam do baru. Po prosiłam Wojtka o szklankę wody. Usiadłam przy barze i piałam wodę, nagle ktoś się do mnie dosiadł. Odwróciłam się by zobaczyć. "No nie nawet u muszę mieć takiego pecha" ...