Dźwięk kluczy przekręcanych w drzwiach przyprawił go o zawał serca. Jednym szybkim ruchem zerwał się z kanapy, złapał w łapę pilot i klikał wszystkie przyciski jakie miał w zasięgu palców, jako że zdążył zapomnieć który wtedy wcisnął. Kiedy wreszcie dotarł do wielkiego czerwonego guzika u góry, Nanna i Thomas stanęli w przedpokoju.
-Cześć! - Przywitała się suczka. - Oglądałeś telewizję?
Thomas nie bardzo wiedział co powiedzieć.
-Ale masz fajną koszulkę! - zauważyła nagle i podbiegła do niego. Nathan tylko zaśmiał się i poszedł odłożyć swoje rzeczy do pokoju. - Kąpałeś się? Muszę cię uczesać! - oznajmiła po czym pobiegła do łazienki po szczotkę.
Psa opuściła cała energia jaką zebrał przed telewizorem i opadł teraz na kanapę. Z łazienki wybiegła Nanna, rzuciła swoją torbę na ziemię i stanęła za kanapą.
-Nanna... nie rzucaj tak tą torbą! - pouczył ją Nathan wychodząc z pokoju. - Niesamowite że to ja tutaj sprzątam... - złapał jej torbę w łapę i wyniósł do pokoju.
Borderka w ogóle się nie odezwała tylko z zapałem rozczesywała kołtuny Thomasa.
***
Znów obolały mastif siedział teraz na kanapie wykąpany i uczesany. Futro mu lśniło po odżywce którą Nanna kazała mu kupić. Siedzieli teraz w trójkę i rozmawiali o wszystkim co popadnie.
-A ty z której jesteś generacji? - zapytała Nanna.
-Z czego? - Thomas zupełnie nie wiedział o co jej chodzi.
-Wiesz... - zaczął Nathan. - Anthro zostało stworzone przez tamtego profesora, ale potem mnóstwo osób go naśladowało. Wiesz o co chodzi? - mastif wciąż patrzył zdezorientowany. - Pierwsze generacja to ta stworzona przez profesora i jego współpracowników. Druga to ta stworzona przez jego naśladowców, a trzecia to anthro które już się takie urodziły.
Thomas zastanowił się chwilę. Nie bardzo wiedział co powiedzieć.
-A wy z jakiej jesteście...?
-Ja jestem z drugiej. Nie mam żadnej rodziny, dlatego mieszkamy razem.
-Ja jestem z trzeciej, ale nie mam rodziców. Odkąd pamiętam mieszkałam z ciocią daleko stąd. Jest dość bogata. To twoja odpowiedź na pytanie o pieniądze na tę kamienicę - zaśmiała się.
Thomas milczał jeszcze przez chwilę.
-Ja chyba w takim razie jestem z pierwszej... - mruknął w końcu. Oczy psów rozszerzyły się.
-W tym wieku? - Nathan przerwał ciszę. - Ile ty masz lat?
-Chyba jakoś... 27...? - to niemal zbiło z tropu tę dwójkę. - Tak mi się wydaje, nie liczyłem nigdy. - dodał pospiesznie.
-Przecież profesor skończył z tym prawie 30 lat temu... - Nathan nie bardzo wiedział co myśleć. Thomas natomiast wiedział już, że musi o wszystkim opowiedzieć.
-Cóż... prawda jest taka... że nie skończył. Ja byłem jego ostatnim tworem. Mieszkałem z nim do jakiegoś... szóstego roku życia, może ósmego. Nie wiem. Jakaś banda napadła na jego laboratorium, kazał mi uciekać. Złapałem tylko gitarę którą kiedyś mi kupił i wybiegłem. Więcej go nie widziałem.
Psy zamarły. Nie spodziewały się takiego obrotu spraw. Składały wszystko w myślach i zastanawiały się czy to może być prawda.
-A oficjalnie mówili że profesor zmarł... chyba na jakąś chorobę... za dużo wdychał tych chemikaliów... - Nanna była kompletnie zaskoczona. Po tych słowach Thomas też był.
-Wiesz, mimo tego że teraz anthro mają takie same prawa jak ludzie, wciąż są nasi przeciwnicy. Media chyba nie chciały robić z tego sensacji żeby nie wywoływać konfliktu między oboma rasami...
-Albo to wcale nie byli przeciwnicy - mruknął Thomas. Oboje popatrzeli po nim. - Z resztą, nie wiem kto to był. Nawet ich nie widziałem. Usłyszałem tylko hałas i dobijanie się do bramy. Profesor kazał mi uciekać, więc tak zrobiłem. Nie trudno się domyślić że od razu go zabili.
Cała trójka siedziała jeszcze chwilę w ciszy.
-Dobra, koniec tego smętnego gadania. - ciszę przerwała Nanna. - Thomas! Obiecałeś że coś nam zagrasz!
Mastiff nie miał jakieś wielkiej ochoty na grę, ale zgodził się. Gitarę i tak miał w zasięgu ręki. Podał Nannie zeszyt, po czym wziął się za wyciąganie gitary z pokrowca. Nathan dołączył do suczki i wspólnie przeglądali zapisane utwory.
-Ale masz stare piosenki! - zaśmiała się. - Ale większości z nich w ogóle nie znam.
Thomas trochę się zmieszał.
-Są moje... wydukał w końcu. Nanna wpatrzyła się w niego jak w obrazek. Znalazła więc pierwszą lepszą piosenkę której nie znała i podała psu. Kiedy Thomas spojrzał na jej tekst, uświadomił sobie która to piosenka. Szybko dotarły do niego wszelkie wspomnienia z nią związane.
Ta akurat była napisana przed pierwszymi świętami które przeżył znając już staruszkę, która tak chętnie pomagała mu na ulicy. Tygodniami opowiadała mu, że będzie gotować wigilijny obiad, na który przyjedzie jej córka z mężem i wnuczkami, którzy mieszkali za granicą. Niesamowicie cieszyła się na ich przyjazd. Kilka dni przed Wigilią dowiedziała się jednak że jej wnuczka zachorowała dość poważnie i nie mogą jej wypuścić ze szpitala. Jej zięć wziął już urlop na czas wyjazdu, a kolejnego nie dostał. W taki oto sposób babcia nie spotkała się z rodziną przy wigilijnym stole. Napisał wtedy piosenkę, chciał ją rozchmurzyć. Zaprosiła go do siebie na obiad, gdzie zagrał jej utwór. Pamiętał że kobieta rozpłakała się wtedy i przytulała go przez dobre pół godziny.
Mastif wpatrywał się w kartkę przez chwilę myśląc o tym co się wtedy działo i zaczął grać. Nanna była zachwycona i przejęta tym, że Thomas napisał coś takiego. Szybko przekartkowała zeszyt kiedy tylko skończył i wybrała kolejną piosenkę. Pies znów przypomniał sobie jej genezę i zaczął grę.
Tak spędzili czas aż do obiadu. Postanowili jednak, że na powitanie Thomasa wyjdą do restauracji. Mastif był przeciwny pomysłowi, wystarczył mu stres związany z wyjściem do sklepu, a restauracja była jeszcze gorsza. Ostatecznie stanęło na tym, że pies znów się wykąpie, przebierze, uczesze i dopiero wyjdą. Trzeci raz w wannie w przeciągu dwóch dni? Normalnie w miesiącu tyle razy się nie kąpał. Ale cóż...
Od czegoś trzeba zacząć.