Menu

30.07.2018

6# Rasa Idealna - Coś o nowej rasie

 Mastifowi udało się w jakiś sposób obsłużyć wielki, płaski telewizor stojący na niewysokiej półce przed kanapą. Oglądał teraz jakieś programy dokumentalne. Nie bardzo wiedział co ze sobą robić, ale telewizja szybko go "odmóżdżyła". Zapomniał o tym co się działo i wpatrywał się w owe magiczne pudło.
 Dźwięk kluczy przekręcanych w drzwiach przyprawił go o zawał serca. Jednym szybkim ruchem zerwał się z kanapy, złapał w łapę pilot i klikał wszystkie przyciski jakie miał w zasięgu palców, jako że zdążył zapomnieć który wtedy wcisnął. Kiedy wreszcie dotarł do wielkiego czerwonego guzika u góry, Nanna i Thomas stanęli w przedpokoju.
 -Cześć! - Przywitała się suczka. - Oglądałeś telewizję? 
 Thomas nie bardzo wiedział co powiedzieć.
 -Ale masz fajną koszulkę! - zauważyła nagle i podbiegła do niego. Nathan tylko zaśmiał się i poszedł odłożyć swoje rzeczy do pokoju. - Kąpałeś się? Muszę cię uczesać! - oznajmiła po czym pobiegła do łazienki po szczotkę. 
 Psa opuściła cała energia jaką zebrał przed telewizorem i opadł teraz na kanapę. Z łazienki wybiegła Nanna, rzuciła swoją torbę na ziemię i stanęła za kanapą.
 -Nanna... nie rzucaj tak tą torbą! - pouczył ją Nathan wychodząc z pokoju. - Niesamowite że to ja tutaj sprzątam... - złapał jej torbę w łapę i wyniósł do pokoju. 
 Borderka w ogóle się nie odezwała tylko z zapałem rozczesywała kołtuny Thomasa. 
***
Znów obolały mastif siedział teraz na kanapie wykąpany i uczesany. Futro mu lśniło po odżywce którą Nanna kazała mu kupić. Siedzieli teraz w trójkę i rozmawiali o wszystkim co popadnie. 
 -A ty z której jesteś generacji? - zapytała Nanna.
 -Z czego? - Thomas zupełnie nie wiedział o co jej chodzi.
 -Wiesz... - zaczął Nathan. - Anthro zostało stworzone przez tamtego profesora, ale potem mnóstwo osób go naśladowało. Wiesz o co chodzi? - mastif wciąż patrzył zdezorientowany. - Pierwsze generacja to ta stworzona przez profesora i jego współpracowników. Druga to ta stworzona przez jego naśladowców, a trzecia to anthro które już się takie urodziły.
 Thomas zastanowił się chwilę. Nie bardzo wiedział co powiedzieć.
 -A wy z jakiej jesteście...?
 -Ja jestem z drugiej. Nie mam żadnej rodziny, dlatego mieszkamy razem.
 -Ja jestem z trzeciej, ale nie mam rodziców. Odkąd pamiętam mieszkałam z ciocią daleko stąd. Jest dość bogata. To twoja odpowiedź na pytanie o pieniądze na tę kamienicę - zaśmiała się. 
 Thomas milczał jeszcze przez chwilę.
 -Ja chyba w takim razie jestem z pierwszej... - mruknął w końcu. Oczy psów rozszerzyły się.
 -W tym wieku? - Nathan przerwał ciszę. - Ile ty masz lat?
 -Chyba jakoś... 27...? - to niemal zbiło z tropu tę dwójkę. - Tak mi się wydaje, nie liczyłem nigdy. - dodał pospiesznie. 
 -Przecież profesor skończył z tym prawie 30 lat temu... - Nathan nie bardzo wiedział co myśleć. Thomas natomiast wiedział już, że musi o wszystkim opowiedzieć.
 -Cóż... prawda jest taka... że nie skończył. Ja byłem jego ostatnim tworem. Mieszkałem z nim do jakiegoś... szóstego roku życia, może ósmego. Nie wiem. Jakaś banda napadła na jego laboratorium, kazał mi uciekać. Złapałem tylko gitarę którą kiedyś mi kupił i wybiegłem. Więcej go nie widziałem.
 Psy zamarły. Nie spodziewały się takiego obrotu spraw. Składały wszystko w myślach i zastanawiały się czy to może być prawda.
 -A oficjalnie mówili że profesor zmarł... chyba na jakąś chorobę... za dużo wdychał tych chemikaliów... - Nanna była kompletnie zaskoczona. Po tych słowach Thomas też był.
 -Wiesz, mimo tego że teraz anthro mają takie same prawa jak ludzie, wciąż są nasi przeciwnicy. Media chyba nie chciały robić z tego sensacji żeby nie wywoływać konfliktu między oboma rasami... 
 -Albo to wcale nie byli przeciwnicy - mruknął Thomas. Oboje popatrzeli po nim. - Z resztą, nie wiem kto to był. Nawet ich nie widziałem. Usłyszałem tylko hałas i dobijanie się do bramy. Profesor kazał mi uciekać, więc tak zrobiłem. Nie trudno się domyślić że od razu go zabili.
 Cała trójka siedziała jeszcze chwilę w ciszy.
 -Dobra, koniec tego smętnego gadania. - ciszę przerwała Nanna. -  Thomas! Obiecałeś że coś nam zagrasz! 
 Mastiff nie miał jakieś wielkiej ochoty na grę, ale zgodził się. Gitarę i tak miał w zasięgu ręki. Podał Nannie zeszyt, po czym wziął się za wyciąganie gitary z pokrowca. Nathan dołączył do suczki i wspólnie przeglądali zapisane utwory. 
 -Ale masz stare piosenki! - zaśmiała się. - Ale większości z nich w ogóle nie znam.
 Thomas trochę się zmieszał.
 -Są moje... wydukał w końcu. Nanna wpatrzyła się w niego jak w obrazek. Znalazła więc pierwszą lepszą piosenkę której nie znała i podała psu. Kiedy Thomas spojrzał na jej tekst, uświadomił sobie która to piosenka. Szybko dotarły do niego wszelkie wspomnienia z nią związane.
 Ta akurat była napisana przed pierwszymi świętami które przeżył znając już staruszkę, która tak chętnie pomagała mu na ulicy. Tygodniami opowiadała mu, że będzie gotować wigilijny obiad, na który przyjedzie jej córka z mężem i wnuczkami, którzy mieszkali za granicą. Niesamowicie cieszyła się na ich przyjazd. Kilka dni przed Wigilią dowiedziała się jednak że jej wnuczka zachorowała dość poważnie i nie mogą jej wypuścić ze szpitala. Jej zięć wziął już urlop na czas wyjazdu, a kolejnego nie dostał. W taki oto sposób babcia nie spotkała się z rodziną przy wigilijnym stole. Napisał wtedy piosenkę, chciał ją rozchmurzyć. Zaprosiła go do siebie na obiad, gdzie zagrał jej utwór. Pamiętał że kobieta rozpłakała się wtedy i przytulała go przez dobre pół godziny. 
 Mastif wpatrywał się w kartkę przez chwilę myśląc o tym co się wtedy działo i zaczął grać. Nanna była zachwycona i przejęta tym, że Thomas napisał coś takiego. Szybko przekartkowała zeszyt kiedy tylko skończył i wybrała kolejną piosenkę. Pies znów przypomniał sobie jej genezę i zaczął grę. 
 Tak spędzili czas aż do obiadu. Postanowili jednak, że na powitanie Thomasa wyjdą do restauracji. Mastif był przeciwny pomysłowi, wystarczył mu stres związany z wyjściem do sklepu, a restauracja była jeszcze gorsza. Ostatecznie stanęło na tym, że pies znów się wykąpie, przebierze, uczesze i dopiero wyjdą. Trzeci raz w wannie w przeciągu dwóch dni? Normalnie w miesiącu tyle razy się nie kąpał. Ale cóż...
Od czegoś trzeba  zacząć.

5.07.2018

Odwrócona rzeczywistość

Kolejny dzień na głodzie. Kurwa. Chodzę po całym moim zastanym pokoju by nie myśleć by wziąć koleją dawkę tego świństwa, od którego się tak cholernie uzależniłam. Na początku małe wręcz nic nie znaczące dawki. A to amfetaminy, a to marichuaniny. Imprezy wtedy były bardziej pobudzone, a raz wręcz każdy był w swoim świecie. Nie raz podczas fazy bzykałam się z jakimiś kolesiami, którzy też ją mieli. Seks to był wręcz nie do wyobrażenia. Ten zwykły bez używek był nudny, może i moi partnerzy byli zajebiści w bzykaniu to nic nie przebijało tego po narkotykach. Tak na prawdę miałam się do tego nie uzależniać, ale prze mojego byłego, a najlepszego dilera to się zaczęło. Tak zerwałam ze swoją przyszłą żoną, by nie słyszeć jej ględzenia, że się zatracam.
Ale teraz siedząc zamknięta w pokoju przykryta czymkolwiek się da, stwierdzam, że miała rację, ale ja nie chce przestawać. Dlatego robię od tego gówna przerwy. Po tydzień, czasem dwa, ale to już jestem już na wykończeniu. Robię to by moi rodzice się nie zorientowali. Bo tata jako biznesmen nie może sobie pozwolić na zła reputację rodzinną, a matka jako pani wicie minister też do tego nie może dopuścić by o jej dzieciach mówili źle, ale ja zawsze miałam to w dupie. Jako najmłodsza z trójki rodzeństwa, byłam nie doceniana. Wręcz było by mi lepiej beze mnie. Nie raz mi to matka powiedziała w twarz. to wtedy szła do pracy w okularach przeciw słonecznych. Dostawała po mordzie ode mnie. Nigdy nie pozwałam się obrażać, ale zawsze robiłam im na przekór. Miałam narzeczoną, chodziłam na imprezy i jestem ćpunką. Zajebiste CV.
Przyszła kolejna fala wkurwienia i zaczęłam krzyczeć w poduszkę. Czekałam od kilku dni na wiadomość od Jacoba o nowej dostawie. Wiem co biorę bo mam czyste źródło, nigdy nie biorę dopalaczy. Już nie jedn raz wiałam śmierć młodych ludzi. Nawet młodszych ode mnie. A że ja mam dwadzieścia dwa lata to mogę nikt mi nie zabroni bo jestem pełnoletnia, ale nie mam stałego partnera i chyba pracy też. Pracuje w kilku studiach tatuażu dla motocyklistów. Kolejny powód by pogrążyć rodzinę. Z nie jednym z moich klientów się przespałam. Korzystam jak mogę, ale mam swoje typy, które do siebie dopuszczam. Musi mieć mięśnie, Zajebiste ciało, twarz tak samo, a o kutasie nie wspomnę, musi być taki ogromny bym poczuła jak jestem prze niego rozrywana. Spanie z dziewczynami też było okej, ale Znudziło mnie to i wróciłam do natury.
Wręcz wyskoczyłam z łóżka, gdy mój telefon oznajmił, że dostał wiadomość. Sprawdziłam szybko kto to i gdy ujrzałam  imię mojego Ex to od razu poszłam się umyć i w ogóle wypięknić. Zawsze to robię bo wiem, że przy nim zawsze się kręcą nowi dilerzy, którzy są w moim typie, że po prostu żal nie skorzystać.
Wskoczyłam naga pod prysznic i wyszorowałam się porządnie, moje farbowane czerwone włosy też . Ogoliłam nóżki, cipkę i pachy. Jak wyglądać to na całego. Wtarłam w moje jeszcze pół wilgotne ciało balsam o słodkim zapachu. Nałożyłam na włosy odżywkę z farbą i czekałam, aż piętnaście minut na to by się farba nałożyła. W tym czasie nago paradują po pokoju szukałam w to co mam się ubrać i padło na seksownie obcisłe czarne spodenki i czerwoną koszulkę w kratą. Czarne stringi i seksowny koronkowy stanik z literką D na lewej miseczce. Gdy minął czas umyłam jeszcze raz włosy i wysuszyłam je. Były wręcz bordowe i mnie to cieszyło. Gdy je wysuszyła to automatycznie miałam naturalne loki. Ubrałam się i założyłam trampki za kostkę, wzięłam mój czarny skórzany plecaczek i kurto-bluzę. Jeszcze szybko złapałam telefon odłączając go od ładowarki, do której był cały czas przypięty.
Wyszłam z domu przez okno z chodząc po drzewie przy moim domu. Gdy już wiedziałam, że mogę zeskoczyć bezpiecznie na trawę to to zrobiłam. Szybko pobiegłam do garażu po mój pojazd jednośladowy. Wskoczyłam na czerwony motocykl i założyłam kask to od razu wyjechałam z pikiem opon z posiadłości moich rodziców.
Jechałam szybko i uważnie by nie spowodować wypadku. Ja chce zajarać a nie szybko trafić do czeluści piekieł. Jadąc tak podziwiłam piękny widok tafli morza w blasku księżyca, gdy jechałam urwiskiem.
Na miejscu byłam wręcz idealnie z Jacobem.
-Widzę, że mam już pierwszego kupca. - zaśmiał się i gdy wyszedł z czarnego Jeepa, i gdy ja zdejmowałam kask
-Stul pysk i dawaj jestem na głodzie od kilku tygodni. To mój nowy rekord. - warknęłam na niego z chodząc z pojazdu, przy tym wyłączając silnik
-Spokojnie... - powiedział i dał mi mój pokarm, a mu jego pieniądze.
-Oooo... chodź do mamy... mama wie jak się tobą zająć - zaśmiałam się traktując narkotyki jak moje dziecko.
-Oszalała. - stwierdził Jacob i poszedł w stronę naszej ulubionej kryjówki. Czyli opuszczonego klubu dla motocyklistów. Poszłam za nim prowadząc mój motocykl. Po jakimś czasie przychodziły inne pojeby, które chciały swojego pokarmu. Ja przyglądałam im się siedząc na blacie baru.Było tak dużo nieletnich osób nawet czasem się zastanawiałam, czy oni nie są z gimnazjum. Po godzinie, zaczęli przychodzić konkretni dilerzy, który mieli rozdawać narkotyki dalej. Większość z tych facetów znałam, bo pamiętam z kim się bzykam, ale jeden był nowy, a bardziej dwóch, jeden z nich był dilerem to na pewno, a drugi robił pewnie mu za ochronę gdy. Diler gadał z Jacobem, ja poszłam zaprzyjaźnić się z tym słodkim mięśniakiem. podeszłam do niego i teraz przyjrzałam się jego męskim rysą twarzy i kilku dniowym zarostem. Aż czułam jak mi się robi mokro na samą myśl, że pójdzie ze mną w tango w męskim kiblu. Okrążyłam go i patrzyłam na jego męskie ciało.
-Trzymaj swoją sukę z daleka od mojego człowieka. - usłyszałam komentarz oda starszego mężczyzny
-Chciałbym ale nie jest moja. Żyje sobie na wolności - zaśmiał się Jacob - Więc musisz jej pozwolić ocenić swój mowy nabytek - dodał ze śmiechem
-Nie licz na to młoda. Nie jest tak duży jakbyś chciała, ale nie to co ja - skierował tą uwagę do mnie szarooki
-Nie dziękuje. Sama wolę oceniać moje przekąski - odpowiedziałam i dalej krążyłam koło Wysokiego dobrze zbudowanego mężczyzny. Element taki mi został to ocenienie jego sprzętu - Idziesz ze mną słodziaku. - powiedziałam i wzięłam go za pasek od spodni ciągnąc do łazienki. Weszliśmy do pomieszczenia, które nie było zrujnowane.
Usiadłam na blacie przy umywalkach i zagryzłam wargę w jaśniejszym świetle wyglądał jeszcze bardziej pociągająco. Rozchyliłam nogi, tak że spodenki ledwo zakrywały moja napaloną pisie na jego kutasa we mnie.
-I co mam cię tu tak zerżnąć? - zapytał pierwszy raz odzywając się w ogóle. Jego basowy donośny i strasznie męski głos wywołał u nie dreszcze nawet bez jego dotyku na mojej rozgrzanej skórze
-A co ci w tym przeszkadza? Dziewczyna? Chyba jeden numerek ze mną nie wyjdzie od razu na światło dzienne. - oblizałam wargę jadąc gołą stopa po jego spodniach gdzie znajdował się jego, a mój nowy przyjaciel.
-Nie mam dziewczyny - powiedział to bez grama podniecenia. Ja zaczęłam rozpinać moją koszulę
-No to co ci przeszkadza. Moja cipka cie z chęcią u siebie ugości - powiedziałam to wyciągając ze stanika prezerwatywy i Jointa, a to niego zapalniczkę - zapalisz?
- Nie. - powiedział stanowczo - Nie będę cię pieprzyć jak będziesz na haju. - dodał
-...- spojrzałam na niego - Bez tego będzie nudno... - mruknęłam - No zajaraj...
-Nie! - warknął i zabrał mi "Papierosa"
-Ej no weź! - też podniosłam głos, a on złapał mnie jedną ręką za szyje i lekko poddusił. Przeszedł mnie dreszcz strachu i większego podniecenia - Jeszcze, żaden przed tobą nie był tak stanowczy jak ty - westchnęłam czując jak mało mam tlenu. Chodź to było nie prawdą, bo nie dusił mnie tak bym nie mogła oddychać. Puścił moją szyje i zaczął sam rozbierać.
-Więc jesteś tanią kurwą... - warknął prawie rozrywając mi koszule
-Nie... szukam odpowiedniego kutasa co mnie zaspokoi. Nie rozrywaj mi ubrań.- mruknęłam i sama się rozebrałam odpychając go ode mnie na jakąś odległość. Gdy zdjęłam koszule położyłam ją obok mnie. W jego oczach nie było ani grama pożądania. Co za sztywniak. stwierdziłam - Weź się rozluźnij bo mi psujesz całą zabawę. - zwróciłam mu uwagę przysuwając  go do siebie, za pasek który rozpięłam jak i jego zamek od spodni - Fajne bokserki - uśmiechnęłam się na widok małych znaczków batmana
-Dzięki - odpowiedział i sam ściągnął spodnie do kostek - Ale będziesz mieć wyzwanie. Nigdy mi nie stał przy żadnej kurwie
-Nie jestem kurwą... Eh... ale jesteś. - mruknęłam i ściągnęłam jego bokserki tak bym mogła wyjąć jego wiotkiego członka - No to przyjmuje wyzwanie. -z zaśmiałam się zeskakując z umywalki