Menu

31.05.2018

3# Rasa Idealna - Nowy dzień w nowym świecie

 Thomas obudził się wypoczęty jak nigdy dotąd. Jakby opuścił swoje dawne ciało i przeniósł się do nowego. Łóżko w którym spał było tak miękkie, że zdawało się nie chcieć go wypuścić. Przymrużonymi oczami wpatrywał się w wąskie, wysokie okno. Zdawał się być zapatrzony. Zbierał myśli. Był pewien że ta noc będzie ciężka, jednak wygody mieszkania w ciepłym, suchym i przytulnym miejscu stłumiły wszystkie obawy. Teraz jednak starał się przywołać wszystko co do tej pory przeżył i zastanowić się, co dalej. Szczenięce lata... Właśnie. Śniły mu się. Teraz pamięta.
 Był w laboratorium. Przyglądał się prowizorycznym sprzętom. W pomieszczeniu było ciemno, dało się słyszeć tylko przewiew powietrza gdzieś pod sufitem. Wspomnienie było bardzo przyjemne, przynosiło spokój. Czuł się jak... w domu. Tu się wychował. Właśnie. Gdzie jest profesor? Nie było go nigdzie dookoła. Z innego pomieszczenia wyłonił się ciemny kształt. Im bliżej się znajdował, tym więcej szczegółów można było dojrzeć. Niewysoki, siwy mężczyzna ubrany w kitel. Zatrzymał się kilka metrów przed szczeniakiem i odwrócił się do jednego z urządzeń. Mały zdecydował się podejść. Zbliżył się do profesora i odruchowo wtulił się w niego. Mężczyzna odezwał się, jednak nie można było zrozumieć co mówi. Szczenie tylko delikatnie uniosło kąciki warg.
 Dalej nic nie pamiętał. Najwyraźniej to wtedy się obudził. To były bardzo spokojne lata, chociaż nie było ich wiele. Mimo wszechobecnej ciszy, ciemności i samotności, bardzo dobre wspomina tamte czasy, chociaż niewiele z nich pamięta. Bardzo wyraźnie jednak pamięta jak się skończyły.
 Pies potrząsnął głową by odgonić myśli. Nie chciał tego pamiętać. Dobre wspomnienia dzieciństwa zawsze przynosiły ze sobą bolesny koniec, dlatego starał się zapomnieć o wszystkim. Wiedział że nie będzie łatwo znów zapomnieć tamtych wydarzeń, więc postanowił wstać. Dopiero kiedy stanął na ciepłej, wyłożonej panelami podłodze, przypomniał sobie co działo się poprzedniego dnia. Wiele dzisiaj przed nim. Samiec rozciągnął się delikatnie, zlokalizował wzrokiem swoją gitarę w ciemnym pokrowcu, stojącą przy łóżku. Już chciał wychodzić z pokoju, kiedy zorientował się, że ma na sobie tylko bokserki i białą, ciasną podkoszulkę. Szybko założył dresowe, opinające się na nim spodnie i wyszedł.
 Jasne pomieszczenie oślepiło go. Przymrużył oczy. Na kanapie, przy stoliku, siedzieli już Nanna i  Nathan. Oboje szybko zauważyli Thomasa stojącego w progu.
 -Cześć! - rzuciła od razu do nieprzytomnego psa.
 -Jak się spało? - dodał Nathan
 -Wyjątkowo dobrze - wymruczał po chwili Thomas i zbliżył się do nich. Ściany dookoła wydawały się o wiele bardziej znajome, na pierwszy rzut oka nie znał ich, jednak po sekundzie przypominał sobie jak oglądał je wczoraj.
 Usiadł w fotelu wciąż oglądając szczegóły pomieszczenia.
 -Głodny? Jedliśmy już, ale zostało też dla ciebie. Podgrzeję. - Nathan przerwał ciszę i skierował się do kuchni. Nanna jak zwykle ożywiła się.
 -Idziemy dzisiaj na zajęcia na uczelnię, więc będziesz niestety musiał zostać sam. - odezwała się w końcu. Thomas poczuł kłucie niepokoju, nieznaczne, jednak nagłe. Z jednej strony lubił samotność, która towarzyszyła mu całe życie, jednak wciąż zdawał sobie sprawę z tego że znajduje się w obcym domu. - Nie będzie nas tylko kilka godzin, ale pamiętaj: czuj się jak u siebie. Rozmawialiśmy o tym wczoraj wieczorem z Nathanem. Zostawimy ci trochę pieniędzy, żebyś mógł iść do sklepu i kupić sobie co potrzebne - szczotkę, ubrania, szczoteczkę, takie tam. Przy okazji, mógłbyś kupić nam parę rzeczy? Nie było wczoraj czasu na zakupy, dlatego muszę cię dzisiaj o to poprosić. - Thomas nieznacznie kiwnął głową, lekko oszołomiony. Jaki mają interes w wykarmianiu go?
Nanna zaśmiała się cichutko. W tym czasie pojawił się Nathan i podał Thomasowi resztę jajecznicy ze śniadania.
 -Pójdę się ogarnąć i możemy wychodzić! - zawołała suczka i wyszła do swojego pokoju, który dzieliła teraz z Nathanem. Samce zostały same. Thomas z góry zakładał że ta sytuacja będzie niezręczna, wciąż czuł się jak intruz na jego terenie. Wbrew jego przypuszczeniom, Nathan ciągle delikatnie się uśmiechał. Thomas był pewien że to właśnie moment w którym Nathan ukarze mu swoje prawdziwe ja. Mastiff tylko czekał.
 -Strasznie jesteś spięty. - na głos dobermana, Thomas cały się wzdrygnął. Nie spodziewał się jednak tych słów, a zupełnie innych. Nic nie odpowiedział, chociaż nagła wypowiedź Nathana mocno zbiła go z tropu. Bardzo chciał teraz móc stąd wyjść. - Mam wrażenie że chodzi o mnie. Nie musisz się martwić, Nanna jest moją przyjaciółką, ale to nie tak że godzę się na wszystko co powie i jesteś tu tylko dlatego że ona tego chce. Też chcę pomóc, nie musisz się mnie bać.
 Na chwilę zapadła cisza.
 -Dlaczego w ogóle mnie tu wpuściliście... - zapytał w końcu niepewnie - Co wy z tego macie...?
 Nathan westchnął zrezygnowany.
 -Rzeczywiście nie rozumiesz. Za wiele czasu spędziłeś na ulicy. Znasz pewnie historię stworzenia naszej rasy? - Thomas poczuł dreszcz spływający po jego ciele. Znał te historię lepiej niż wszyscy inni. Był ciekaw jaką wersję zna Nathan. - Podobno pewien profesor, który wyjątkowo nie znosił ludzkiej natury, postanowił stworzyć rasę charakterem podobną do psów, a inteligencją dorównującą ludziom, chciał stworzyć idealną rasę.
 Mastiff nie pomyślał nawet dlaczego Nathan przywoływał tę opowieść. Sprawdzał tylko czy wersja Nathana pokrywa się z tą, którą sam zna.
 -Nie jesteśmy jak ludzie którzy mijają cię codziennie na ulicy. - Thomas znów się wzdrygnął, głos Nathana ponownie wyrwał go z zamyślenia. - Chcemy pomóc. Jesteśmy bezinteresowni, jak psy. Po to zostaliśmy stworzeni.
 Thomas był w lekkim szoku. Podniósł w końcu łeb żeby spojrzeć Nathanowi prosto w oczy. Wciąż miał ten sam wyraz pyska - zmrużone delikatnie oczy i lekki uśmiech na pysku. Ciężko było coś z niego wyczytać, jednak przyjazne spojrzenie nie budziło żadnych obaw, wręcz przekonywało że pies nie ma nic do ukrycia. Mastiff uspokoił się po zobaczeniu jego spojrzenia i znów utkwił wzrok w śniadaniu.
 -Możemy iść! - głos Nanny był jak wybawienie, mimo tego że Thomas już opadł z emocji.
 -Idziesz z nami? - zapytał Nathan. Pies był lekko zdezorientowany.
 -Na uczelnię?
 -I tak będziesz szedł do sklepu. - odparła Nanna. - A jak sam nie pójdziesz, to zabierzemy cię sami! Potrzebujesz ubrań które są dopasowane do anthro, nie do ludzi.
 Thomas spojrzał na obcisłe dresy. Były takie właśnie dlatego że były uszyte na człowieka, nie psa. Mastiff westchnął. Wziął do pyska resztę śniadania i wstał. Odstawił talerz do zlewu i wyszedł razem ze studentami.
 Nigdy nie kupowałem ubrań...

11.05.2018

... #6

Rano jakoś mi się nie chciało iść sprawdzać towaru, więc wysłałem za mnie Lucasa. Ja siedziałem w mojej kuchni na tym samym piętrze. Piłem kawę podchodząc do kanapy, na której spała Sofii. Jej śpiące ciało tak kusiło. No nie mogłem się nie powstrzymać. Odłożyłem kawę na stolik przed kanapą i usiadłem na nie zajętej reszcie kanapy. Ściągnąłem jej majtki co czuła, bo mruknęła. Obróciła się do mnie plecami, by pewnie nie było jej chłodno w tyłek. No muszę przyznać, że zacznę grzać bo ciepłe dni już się prawie skończyły i nastanie jesień. Patrzałem na jej nogi i powoli je rozłożyłem. Oddycha miarowo co nadal świadczyło, że śpi. Nie był bym sobą gdybym nie wykorzystał takiej sytuacji. Raz ją straciłem, gdy była pijana, ale teraz tego nie zmarnuję. Spojrzałem na jej szparkę. Lekko się do siebie uśmiechnąłem, jak na tak ostrą kobietę bardzo dba o siebie.
-Mmm.. co jest..? - podniosła głowę i w momencie chciała odskoczyć, ale złapałem ją za biodra i było trudno - Co ty do cholery wyprawiasz?! - krzyknęła na mnie.
-Podziwiam. -zaśmiałem się patrząc na nią -Widzę, że w nocy zmarzłaś i trochę otarłaś swój nadgarstek.
-Co cię to obchodzi?!- była rumiana na twarzy i chciała złączyć nogi razem, ale było mało wykonalne przez moje ciało, które było pomiędzy nimi. 
-Bardzo mnie to obchodzi. Jesteś teraz moja własnością- pochyliłem się w jej stronę, a ona zaczęła panikować. Jedzie na dwa fronty? Już to widzę. Moja mała zagubiona owieczka, która jest ostra i zadziorna. Oblizałem usta i wyszczerzyłem moje białe kły. Zdjąłem z jej nadgarstka kajdanki. Przyciągnąłem ją do siebie, a ona zaczęła się odpychać od mojego dużego torsu. Posadziłam ją w rozkroku.
-Spokojnie, malutka idziemy sprawdzić co z twoją stopą, więc grzecznie owiń moje ciało swoimi zgrabnymi nóżkami. - powiedziałem jej do ucha, gdy odsłoniłem je biorąc jej włosy za nie. W momencie skamieniała i zarumieniła bardziej. Zrobiła to o co ją poprosiłem z lekkim oporem. Złapałem za jej krągły tyłek i przekręciłem się tak by stanąć na obu na nogach. Gdy się podniosłem ona objęła moją szyję jakby wystraszyła się, że ją upuszczę. Nic z tych rzeczy nie po to ćwiczę kilka razy w tygodniu. Przeniosłem ją do mojej łazienki i posadziłem na blacie. Odsunąłem się, a ona była wręcz czerwona, było to widoczne nawet przez jej ciemną karnacje.
-No co tak się rumienisz. Możesz spokojnie wyrzucić swoje zahamowania, bo będą tylko przeszkadzać. - powiedziałem jadąc ręką wzdłuż jej uda.
-A ty jak byś się zachował na moim miejscu. Nie mam przez ciebie bielizny, dotykasz mnie co wywołuje u mnie dreszcze po całym ciele, a ty mi mówisz bym się nie hamowała. Uważasz mnie za dziwkę? - wypaliła zasłaniając się moją koszulą
-Nie skarbie. Ty jesteś właśnie wyjątkowa. Wiesz gdybyś była dziwką, to byś nawet jednego dnia tu nie była. Po porostu bym cię zerżnął i walił z domu. Żadna z dziwek nigdy nie była na moim piętrze, więc się ciesz kochana. - podszedłem i złapałem za jej rumiane poliki. nie spodziewała się, że wpakuje jej język od razu do ust. nawet nie sądziła, że ją pocałuje. Robiłem to dosyć agresywnie,  więc rękami próbowała się ode mnie odsunąć, ale po kilku minutach sama mi się oddała. W tym sensie też, że zaczęła oddawać pocałunek. Chciało mi się śmiać. Co ona przed okresem, że nie mogła się tak zdecydować. Z jednej strony nie chce bym jej dotykał bo jest tu nie ze swojej woli, a teraz chce. Lekko pokręciłem głową i pochyliłem ją, że oparła się głową o ścianę. Jedna ręka topiła się w jej grubych miękkich włosach, które pociągnąłem do tyłu, przez co odchyliła też głowę w tym kierunku. Przeszedłem ustami na jej szuje. Druga ręką rozpinałem koszulę, którą na sobie miała by dostać się do jej piekielnie seksownego ciała. Westchnęła gdy już do połowy rozpięta koszula przesunęła po jej twardym z podniecenia sutku. Wywołało to u mnie uśmiech. W końcu mi się oddała. Materiał z jej ramion spadł i siedziała przede mną już całą naga. Spojrzałem w jej szmaragdowe oczy, widziałem w nich to samo pożądanie, które ja czułem. Czyżby nie była do pieszczona przez swoją była? Mało już mnie to obchodziło. Moje racjonalne myślenie zaczęło zanikać. Jedynie o czym pamiętałem, że nie chce mieć jeszcze dzieci, więc przyszykowałem prezerwatywy. Zjechałem moimi ustami na jej obojczyki i tak coraz niżej, aż wziąłem jej sutek do ust. Jęknęła nie kontrolowanie i od ruchowo zatopiło palce w moich ciemnych kudłach. Wolna ręka zająłem się drugą piersią. Westchnięcia Sofii uświadomiły mnie, że jej ciało jest strasznie wrażliwe, bo gdy przejechałem palcami po jej cipce to było czuć, że jest strasznie wilgotna. Gdy już skończyłem pieścić piersi dziewczyny przede mną to zacząłem zjeżdżać ustami coraz niżej, że aż musiałem kleknąć. Przeważnie nigdy tak nie obchodziłem się z kobietą. Były mi tylko potrzebne do zaspokojenia mojej potrzeby. ta sytuacja jest inna Sofii jest wyjątkowa. Widać to po niej i czuć nawet jak się stoi blisko niej. Rozchyliłem jej uda i przysunąłem by jej zgrabny tyłek by był na krawędzi blatu. Patrzała na mnie z góry tym swoim przymglonym wzrokiem, czułem się przez to coraz bardziej podniecony, chodź już to nie możliwe bo mój chuj już nie może wytrzymać od tego, że jest tak twardy przez tą małą cipkę. Zacząłem jej robić minetę. Sofii nie powstrzymywała jęków bo jej ręce wręcz utknęły w moich włosach. Trzymając jej uda uczułem jak pod każdym ruchem mojego języka po jej łechtaczce, wręcz lekko podskakiwała. Po chwili przestałem, co skomentowała nie zadowolonym jękiem. Zaśmiałem się pod nosem. Stanąłem przed nią
-A nie byłaś taka chętna do zabawy... - powiedziałem i pocałowałem ją by poczuła swój smak. Mruknęła mi w usta tylko - No to teraz twoja kolej. Obciągnij mi... - mruknąłem od razu przy jej ustach. Przełknęła ślinę i zeszła z blatu. Lekko syknęła gdy stanęła na zranionej nodze - Uważaj... - wyszeptałem przed tym jak klęknęła. Widziałem jaka jest speszona widząc moje wzgórze w spodniach dresowych. pociągnęła je w dół do kolan wraz z bokserkami. Mój członek uderzył w jej twarz. Zabawny widok, bo ona nabrała na twarzy większych rumieńców. Wzięła w ręce mojego chuja. Najpierw go masowała, a potem się odważyła go wziąć do swoich ust. Jej pełne duże wargi były widocznie na nim podkreślone. Westchnąłem na samo uczucie go w jej ustach. Potem zaczęła poruszać językiem i potem głową. Ja tak samo jak ona wcześniej wplotłem w jej włosy palce i nadałem swojego tępa. Wzdychałem i pojękiwałem z rozkoszy, jaką dawała mi swoimi ustami. Gdy na nią spojrzałem ona jakby w tym samym momencie zrobiła to samo. Poczułem się, że pierwszy raz do dawna się tak rozpływam od samych ust kobiety. Nie chce myśleć co zrobię jak zatopię się moim przyrodzeniem w jej szparkę. Odsunąłem ją i doszedłem na jej twarz.
-Na serio.. - mruknęła, ja na to tylko się uśmiechnąłem bo nie koniec. Podniosłem ją i znów posadziłem na blacie
-W stu procentach na serio. - odpowiedziałem jej i założyłem prezerwatywę. Nie sądzę by brała tabletki "dzień po" jak była z dziewczyną, więc wolałem się ubezpieczyć. Ona zagryzła wargę patrząc na to wszystko i sama, aż mnie przyciągnęła bym w nią wszedł. Była taka mokra, nawet przez gumkę to było czuć. Przymierzyłem się by wejść i całą zabawę szklak trafił bo do łazienki wszedł Lucas. Sofii w sekundę zakryła się koszulą, a ja zły obróciłem tylko do niego głowę.
-Kurwa! Nie wiesz, że się puka! - warknąłem trzymając ręce na jej biodrach
-Wiesz jakbyś nie był zajęty to byś słyszał, że krzyczałem i dzwoniłem do ciebie! - odpowiedział też uniesionym głosem obracając się tyłem.
-Po cholerę?! Mówiłem że dziś mnie nie ma dla świata! - odpowiedziałem. Cały mój zapał zniknął, wraz podnieceniem. Byłem tak wkurwiony - Co jest tak ważne, że musiałem przerywać jeszcze nie zaczęty seks?
-Chodzi o terytorium. Ktoś zajmuje nasze obrzeża i to z których mamy najwięcej zysku. -powiedział spokojniej, a ze mnie zrobił się wręcz czajnik. Kto by miła takie jaja by zadzierać ze mną
- Ubieram się i jedziemy to sprawdzić, zadzwoń po Manolo i niech zawiezie Sofii po jej rzeczy. - mruknąłem - Więc już możesz wyjść... - wypędziłem go z łazienki - Mam nadzieje, że żadna głupota nie przyjdzie ci do głowy uciekać gdy już będziecie na miejscu, bo ja się z tobą później policzę i nie będzie tak przyjemnie jak przed chwilą. - wyszeptałem jej do ucha i jeszcze na koniec przygryzłem  płatek.
-Może nie wymyśle głupoty. - odpowiedziała z pomrukiem - pod warunkiem... -czyżby chciała się ze mną targować - że opłacisz tanto mieszkanie na kilka miesięcy...
-Po co?
-Bo znając świat i życie Swietłana nadal tam jest, a jak mam żyć tu z tobą to chce by ona miała miejsce dla siebie i dziecka... - mruknęłam - Może i z nią zerwałam, ale nie pozwolę by mieszkała na ulicy.
-Niech ci będzie... ale ja chce po każdej połacie, coś w zamian
-Czyżby Pan Markus miał fetysze? - zapytała
-I to jakie... a z twoim ciałem mam ochotę wypróbować wszystkie. - uśmiechnąłem się i dąłem je całusa. Przemyłem się przy niej gdy ona myła twarz z mojego nasienia. Ubrałem się i wyszedłem. Jeszcze poprosiłem Lorein, że jak Sofii się uszykuje to by jej zmieniła jej opatrunek.