Menu

13.01.2019

...#7

Stałam dalej zaskoczona przed lustrem. Boże, co to się stało...?! Czemu ja mu się poddałam? Prawie by mnie tu przeleciał...
Spojrzałam na swoje odbicie w lustrze. Jego seksowne oblicze mnie omamiło. Westchnęłam i pokręciłam głową. Muszę się uspokoić, bo pójdę z nim do łóżka. A nawet  nie mam tego w planach. Chodź ta mineta była lepsza od tych, które robiła moja była.
Umyłam się i poszłam się ubrać. Gdy weszłam do jego sypialni już na mnie czekały czyste, nowe ubrania. Podeszłam cały czas próbując uważać na zranioną stopę. Założyłam czarną koronkową bieliznę, krótkie spodenki, strasznie krótkie, ale przynajmniej miały wysoki stan, a do tego czarną bluzkę z logiem jakiejś drużyny futbolowej.
Wyszłam z pomieszczenia kierując się do jego salonu, gdzie już siedziało dwóch mężczyzn. Jeden z nich do mnie podszedł i ucałował dłoń.
-Witaj kwiatuszku. - uśmiechnął się. Więc to był ten cały Manolo. Widać było po nim, że pochodzi tak samo jak ja z krajów latynoskich - Jakby co to Ciii... pan Markus by mnie zabił, że w ogóle panienkę dotykam. - wyszczerzył swoje białe zęby - Ja jestem Manolo co już, najprawdopodobniej panience wiadomo, a tam jest mój kolega - spojrzałam na drugiego z nich. Było widać, że nie był stąd. Miał ciemne blond włosy i ciemnoniebieskie oczy. Ciekawiło mnie, skąd mógł pochodzić. Manolo się do niego zwrócił  w innym języku, był podobny do rosyjskiego, ale nadal nic nie rozumiałam. On wstał i zszedł na dół.
-My też panienko zejdziemy. Lorein opatrzy ci nogę i da śniadanie, a potem pojedzmy pod twój dom.
-To poczekaj, wezmę rzeczy. I mów mi Sofii. Markusa tu nie ma. - zaśmiałam się wracając po moje rzeczy do sypialni. Potem mi pomógł zejść po schodach, aż do kuchni, gdzie zawsze przesiadywała starsza kobieta. Posadzono mnie na krześle, a Lorein podeszła z apteczką i zaczęła opatrywać nogę.
-Dziękuje pani... - uśmiechnęłam się, Kobieta bardzo przypominała moją babcie. Kiwnęła głową.
-Uważaj na siebie następnym razem. - odpowiada. Gdy kończy podaje mi talerz kanapek. W tej chwili uświadomiłam sobie, że jestem strasznie głodna. Może dla tego, że jem regularnie i po pracy wasze ćwiczę. Moja figura sama się nie utrzyma. Dziękuje jej po zjedzonym posiłku, a ochrona Markusa pomaga mi iść do samochodu, Jedziemy, ale nim docieramy do jakiejkolwiek drogi "głównej", Pan niemowa zawiązuje mi oczy. Trochę się szarpię bo nie czuje się z tym komfortowo. Jaka kobieta by się tak nie czuła. Ale pozwoliłam tak jechać do celu - mojego mieszkania, które dziele z Swietłaną. Wychodzę z samochodu, każe im zostać mówiąc, że dam sobie radę. To prawda. Idę do mieszkania na drugim piętrze. Otworzyłam je moimi kluczami i gdy wchodzę zauważam na kanapie moją Ex. Odczułam poczucie winy. Muszę to wszystko z nią wyjaśnić i to szybko. Siadłam obok niej. Nie odzywamy się dopóki mnie nie przytula.
-Gdzie byłaś? - wiedziałam, że zada to pytanie, zamykam oczy i nabieram dużo powietrza. Zbieram się w sobie by jej to wszystko wyjaśnić.
-To trudne do wyjaśnienia. Pamiętasz gdy twój tata chciał bym z nim prowadziła układy mafii rosyjsko- amerykańskiej?
-Tak...? Ale co ma to do...
-Zaraz ci wszystko powiem. Poczekaj. - znów się zbieram i wyjaśniam jej wszystko od początku, aż do sytuacji do teraz. Jest zaskoczona. Chce mi pomóc, wiem to, ale jej ojciec tylko by to pogorszył, tak mi się wydaję. Oznajmiłam jej, że może tu zostać, będę płacić cały czynsz by ona mogła wychować dziecko. Wiem, że go nie usunie, za bardzo by ją to dobiło. Oferuje jeszcze swoją pomoc, ona bardzo dobrze wie że jej nie zostawię. To że nasz związek był taki a nie inny to nie znaczy, ze nie może na mnie liczyć. Zadzwoniłyśmy jeszcze do ojca dziecka. Max jest zaskoczony, ale słychać było w jego głosie dziwny zachwyt. Wyjaśnia nam, że zrobił to pół-celowo by mnie zdenerwować, co mu się dobrze udało. Wzdycham ze złości, że przez telefon nie mogę skopać mu dupy. Stwierdza, że przyjedzie do niej i dogadają się co będzie z nimi dalej. Cieszę się, że to zaczyna się jakoś układać, a u mnie jest jak w środku huraganu. Pakuje moje rzeczy, a ona mi pomaga. Biorę wszystko co moje. Ale zostawiam jej nasze zdjęcia. Ona kocha te zdjęcia, na których wyglądam okropnie. Żegnam się z nią i macham przez okno do Manola, który tylko czeka na mój znak. Przychodzi po moje pudła i bierze je z tym drugim. Przez myśl mi przychodzi głupi pomysł by uciec, ale z tą nogą daleko nie dokuleje. Wsiadam z nimi, dodaje do tego, że nie założę opaski. Oni zaczynają nalegać, ale ja sprzeciwiam się dalej. Właśnie teraz rozumiem, że to był błąd, ale kocham ryzyko. Właśnie leżę na tylnym siedzeniu związana i zakneblowana. Nie widzę drogi i chce mi się krzyczeć. Co za poprana rzecz...!