Menu

17.12.2019

Odwrócona rzeczywistość #4

- Co...?! Gdzie my mamy wyjechać?! - zapytałam Jacoba, który kierował samochodem.
-Ness, nie możemy tu zostać. Zrozum, że oboje mamy do czynienia z dragami, jeszcze do tego przypałętał się ten glina. - warknął wściekle.
- Ale gdzie?! Gdzie mamy wyjechać?! - powtórzyłam podnosząc głos.
- Mam znajomości pod drugiej stronie Stanów. W L.A. będziemy mogli wtopić się w tłum i żyć normalnie.
- Trzeba się spakować. Kieruj się do mnie. Spakuję się, jedziemy po twoje rzeczy i bierzemy nogi za pas. - posłałam mu lekki uśmiech.
- Moja dziewczynka. Weź całe swoje oszczędności i nie tylko. Będzie nam potrzebna kasa. - cmoknął i zawrócił w kierunku mojego domu. Cały czas miałam lekki uśmiech na twarzy, powtarzając w myślach to, jak wypowiedział słowo "moja". Będąc bliżej naszego celu nachyliłam się w jego stronę i dałam mu całusa w policzek.
- Nie kuś mała, nie kuś... - zaśmiał się cicho i zmysłowo, chwytając mnie mocno za udo i lekko je ściskając. Westchnął z lekkim uśmiechem i z ukosa na mnie spojrzał - Wiesz kotek, że będziesz musiała pozbyć się tego czerwonego z włosów. - oznajmił mi.
- Co?! Ale ja lubię moje włosy... - posłałam mu smutną minkę.
- No przykro mi albo fryzura, albo więzienie...  - powiedział zatrzymując się przed bramą mojego domu.
- Ehh… no nic. To będę musiała wrócić do naturalnego... blondu. - westchnęłam - I znów zaczną się żarty o blondynkach. - pokręciłam głową.
- Nie prawda. - odpowiedział mi śmiechem Jacob - Śliczniej ci było w twoich naturalnych. - stwierdził, na co przewróciłam tylko oczami.
- Dobra ja idę po rzeczy. Zaraz przyjdę. - chciałam już wyjść gdy złapał mnie za ramię.
- Dam ci więcej czasu, ja pojadę do siebie. zmienię samochód i wrócę po ciebie. - spojrzał na mnie poważnie - Potem trzeba spowodować nasz wypadek, żeby nas nie szukali.
- Liczę, że ty już coś masz w głowie, prymusie. - pokazałam mu język i wyszłam z pojazdu - Wierzę w ciebie. - posłałam mu całusa nim zamknęłam drzwi.

Pobiegłam do domu i weszłam możliwie najciszej. Nie miałam pewności, czy ktoś jest w posiadłości oprócz służby. Szybko na palcach czmychnęłam do wschodniego korytarza, który prowadził do mojego pokoju i kilku pokoi rekreacyjnych, typu siłownia. Gdy bezpiecznie weszłam do mojego azylu, od razu wzięłam się za pakowanie. Wyjęłam moją jedną dużą torbę sportową i zaczęłam do niej wrzucać rzeczy. Zaczęłam do najważniejszych ubrań i kosmetyków. Potem mój sprzęt elektroniczny. Wyjęłam spod łóżka mały sejf. Wpisałam kod i wyciągam z niego kasę i pamiątki. Miałam około 20 000$ zaoszczędzonych pieniędzy. Jak i kilka fotek z różnych okresów mojego życia. Spojrzałam na jedno, które było z mojego wczesnego dzieciństwa. Przedstawiało naszą rodzinę w ogrodzie, w naszym starym domu. Przed całą tą polityczną szopką. Mama z tatą uśmiechali się do siebie, tata miał mnie na rękach, Amaya z Gregiem stali obok nich robiąc głupie miny. To były wspaniałe czasy. A nie, gdy wszystkich pochłonęły pieniądze. Pokręciłam głową na to wspomnienie.
Te czasy już nie wrócą, nie teraz, gdy uciekam przed policją. Wstałam z podłogi i wszystko spakowałam do torby. Zapięłam ją, gdy dostałam od Jacoba sms.

"Idź się umyj i weź ubrania które miałaś teraz na sobie i spakuj do osobnej torebki. "

Na początku nie załapałam o co chodzi, ale gdy zaczęłam się rozbierać zrozumiałam, na co cicho parskałam śmiechem. Poszłam do łazienki by wziąć szybki prysznic i przebrać bardziej wygodne ubrania.
- Okej spakowane. - mruknęłam chowając brudne ubrania do torby z suwaczkiem, takiej, jaką się używa do jedzenia. Weszłam pod prysznic gdy już ustawiłam odpowiednią temperaturę wody. Zaczęłam zmywać farbę z włosów, która nałożyłam wczoraj. Robiąc to zaczęłam myśleć ile podczas jednej nocy się zdarzyło. Było tego dużo jak dla mnie. Chciałam tylko znów poczuć chwile ekstazy przez narkotyki, a tu proszę. Nawet nie mam na nie ochoty, ale sądzę, że to będzie kwestią czasu. Głód się odezwie prędzej, czy później. Umyłam się cała i szybko się wytarłam. Spięłam włosy w niechlujny koczek. Założyłam dużą przewiewną koszulkę i legginsy, pod tym miałam prostą bieliznę. Na stopy trampki. Gdy wyszłam spakowałam jeszcze, tylko ładowarki, suszarkę. Dostałam kolejnego sms'a gdy już miałam wychodzić.

"Jestem już, ale dalej, by nikt nie zobaczył, jakim jestem autem. A dla twojej informacji jestem twoim ulubionym. Pośpiesz się."

Uśmiechnęłam się na wspomnienie czarnego Forda F-250. Samochód ciężarowy, cud, marzenie, jak się na niego patrzy. Gdy z Jacobem mieliśmy po 18 lat jeździliśmy nim na wycieczki nad jeziora. W różne miejsca, z naszymi znajomymi. Wzięłam się w garść, by wyjść z pokoju. Już prawie otworzyłam drzwi gdy usłyszałam na korytarzu czyjeś kroki. Chodź po takim szybkim stukocie mogłam się domyślić, że to była Amaya. Jeśli teraz mnie zobaczy to spali masz plan. Podeszłam od okna. Innej opcji nie miałam. Otworzyłam i wyszłam jak zeszłej nocy wprost na drzewo, chodź teraz z tą torbą było mi ciężej. Zamknęłam okno jak tylko się dało najciszej. Tak samo cicho zeskoczyłam z drzewa. Otrzepałam ubrania i pobiegłam do wyjścia. Szybko, Ness. Szybko! Gdy przebiegłam kawałek zaczęłam się rozglądać się za czarnym samochodem. Gdy go dostrzegłam, w te pędy do niego pobiegłam.
- Wskakuj mała. - usłyszałam, gdy otworzyłam drzwi. Wrzuciłam na tylne siedzenie torbę, a na przednie siadłam - Jak się czujesz? - Jacob pochylił się  moją stronę i pocałował.
- Bywało lepiej. - odetchnęłam i go pocałowałam, a on z chęcią oddał ten pocałunek.
- Więc, Ness, jedziemy w lepsze jutro. - powiedział głaszcząc mój policzek - Zabawnie wyglądasz w różowych włosach. - uśmiechnął się do mnie.
- Różowych? A no tak... kolor zmywałam jak tylko mogłam. - wytłumaczyłam.
- No dobra, ale nim ruszymy; masz rzeczy? - zapytał na co pokiwałam głową i wyjęłam je z bagażu. Podałam mu je - Dokumenty też... i telefon. - wziął worek i wyciągnął rękę po resztę.
- A nie wystarczy karta sim? - zapytałam.
- Nie... kupię Ci nowy lepszy. - dał mi całusa w nos - No, ruchy, kotek. - ponaglił mnie.
- No okej. - podałam mu je, a on spakował do torby z ubraniami, która włożył do schowka pomiędzy nami. Gdy to robił, przyjrzałam mu się. Miał oklapnięte włosy. Okulary na nosie, które dodawały mu uroku. Był ubrany w luźne spodnie i białą koszulkę, a na ramionach miał kurtkę dżinsową.
- Kotek, bo się zakochasz jak się tak zapatrzysz. - zaśmiał się i dał mi całusa w usta.
- Już dawno się w tobie zakochałam. - odpowiedziałam, na co się uśmiechnął.
- A co na to twoja narzeczona? - zakpił na co trochę humor mi spadł.
- A nie mam pojęcia, pewnie wyszła na jakąś inną lesbę, która jest ułożona. - odparłam opierając się o fotel i założyłam ręce na piersi - Która nie ćpa i nie jest tak wulgarna. - dodałam.
- Mi to nie przeszkadza i nawet bardziej kręci. - odparł przy moim uchu i lekko je ugryzł.
- Dobra, my tu pitu pitu, a trzeba uciekać. - odparłam na no skinął głową. Podał mi jakieś dokumenty.
- To twój nowy paszport i dowód. - odpalił pojazd i odjechał - Ja od teraz jestem Lucas, a ty...
- Alice... serio? Nie pasuje do mnie... - stwierdziłam
- Pasuje jak ulał. - cmoknął do mnie, a ja tylko westchnęłam z niemocy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz